Felieton, który napiszę, jak już dostanę Nike

Maj jest tak bujny i mokry, że aż poczułam potrzebę napisania jakiegoś grafomańskiego felietonu w typie ostatniej twórczości Stasiuka (“Tygodnik Powszechny” 2013, nr 21). Mogłoby to lecieć jakoś tak.

Jadę autobusem, jest duszno i wilgotno, bo przed chwilą lunął deszcz, na szybach skrapla się para, ludzie cisną się tak stłoczeni, że nawet na przystankach przez otwarte drzwi do środka nie wpada chłodniejsze powietrze. Rezygnuję z manewrów pozwalających na wydobycie z torby wody mineralnej i empetrójki, w związku z czym jestem zmuszona przystać na wybór kierowcy. “Złote Przeboje”, playlista powstała chyba wtedy, kiedy pracował tam Marek Niedźwiecki: Czerwone Gitary, Enya i Hotel California. Ten człowiek prześladuje mnie przez większość świadomego życia. Pomyślcie, jakiej siły woli było trzeba, żeby wyzwolić się spod tego przemożnego wpływu, wyrzucić zeszycik ze skrzętnie zapisywanymi notowaniami listy przebojów Trójki, olać “Krainę Łagodności”, brackiego z jego The Cure, Depeche Mode, a nawet Dire Straits, i spokojnie zacząć słuchać Nirvany. Swoją drogą, to mi przypomina jedną z moich pierwszych wizyt na placu Grunwaldzkim, jakieś piętnaście lat temu – wtedy była co prawda zima, ale popękany chodnik na drodze do akademików i perspektywa z majaczącymi za lekką mgłą Kredką i Ołówkiem były dokładnie te same. W ogóle mi się wówczas nie podobało to miasto. Właściwie ono mi się nadal niezbyt podoba. Oswoiłam niektóre miejsca, bardzo niewiele, ale kiedy tylko zdarzy mi się poleźć w rejony, gdzie nikt o zdrowych zmysłach nie chodzi nocą, ani nawet za dnia, odczuwam panikę przemieszaną z fascynacją w mniej więcej równych proporcjach.

W autobusie pani 50+ przepycha się obok, kurczowo chwytając się obiema rękami plastikowych rurek i uniemożliwiając mi z kolei złapanie się czegokolwiek. Skąd ta panika? Nie wygląda na niedołężną staruszkę, nie ma nawet siwych włosów, może jakaś trauma z przeszłości? Przystanek Poczta Główna, rozluźnia się trochę, więc siadam na wolnym miejscu, skoro pani 50+ rezygnuje i nadal ściska rurki. Przez chwilę rozważam wyjęcie wody, ale już obok mnie sadowi się pan 50+, a siedzenia okazują się dziwnie wąskie. Kinga Dunin obstaje za tym, że kobiety powinny siadać tak jak mężczyźni, może to wypróbuję? W końcu jestem w spodniach… Zerkam w bok i odpuszczam, robi mi się żal pana 50+ w niebieskich dżinsach i z obowiązkowym siwym wąsem. Wygląda jakby zerwał się właśnie z jakiegoś strajku. Pachnie wypalonymi papierosami i czymś jeszcze, czego nie jestem w stanie nazwać. Środki komunikacji miejskiej zawsze zmuszają do niechcianej bliskości, to jest w nich dużo gorsze od spóźnień i niedziałającej klimatyzacji. Za każdym razem kiedy zdarzy mi się dotknąć jeszcze ciepłej, ogrzanej przez czyjąś rękę poręczy, mam dreszcze. Dojeżdżamy do pętli, pan wysiada, jadę kawałek dalej. Przez szyby autobusu zaczyna przebijać mokra, soczysta zieleń.

PS Ostatnio uwielbiam ten kawałek:

1 thought on “Felieton, który napiszę, jak już dostanę Nike

  1. Można polemizować z tym, że to grafomaństwo. Jeśli sprawozdanie z refleksji otoczonych rzeczywistością jest grafomaństwem… nie mam pewności co do tego, liczy się przecież jeszcze forma, a forma jest tutaj, że tak to ujmę, gładka i nienachalna, choć ten fragment z nie do końca lubieniem tego miasta i nawet nielubieniem go jest trochę takim jakby puszczeniem oka. Więcej puszczeń nie dostrzegam ale może to brak wrażliwości na sensy i słowa.
    Podoba mi się ten tekst, lubię pocztówki z codzienności.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *