Grabaż. Dekonstrukcja mitu

Zawsze mnie zdumiewało panujące powszechnie – nawet wśród moich ogarniętych znajomych – przekonanie, że Krzysztof Grabowski aka Grabaż jest świetnym tekściarzem. Jak to jest, że kolejna inteligentna osoba, słysząc w radiu „mam kieszenie pełne czereśni”, uśmiecha się z rozmarzeniem i mówi: „Świetny tekst!”? Postanowiłam zgłębić ten fenomen. Posłuchałam, poczytałam i proszę – oto są! Strategie, jakie stosuje poeta Grabowski, i maliny, w jakie nas wpuszcza.

1. Niepokorny chłopiec

Ach, ta punkowa dusza. Nie ma to jak w każdym wywiadzie przyznawać się do fascynacji The Clash i opowiadać o zachłyśnięciu punk rockiem na festiwalu w Jarocinie – słynny cytat z rozmowy z Lizutem: „[…] punkowy zespół SS-20 [wcześniejsza nazwa Dezertera – przyp. mój]. Ten koncert zmienił moje życie. Oni śpiewali właśnie o tym, co chodziło po mojej głowie. Zwariowałem. Rzuciła mnie dziewczyna, a po koncercie spałowała mnie milicja. Ale już wiedziałem, kim chcę być”. Wow. Pozazdrościć samoświadomości.

2. Zaangażowany diagnosta

„Śpiewam już tylko o Polsce i o złej miłości, złe piosenki o złym systemie/ Polska przychodzi do mnie tylko po autograf, dla miłości zaś jestem złudzeniem/ Nigdy nie będziemy jak Bonnie i Clyde – ani orłem, ani reszką/ Będziemy jak ten deszczowy maj, jak ci wszyscy brzydcy ludzie z Tesco”. Jak piszą na stronie Biura Literackiego: „Wydaną w 2010 r. płytę Dodekafonia okrzyknięto rockowym traktatem społeczno-politycznym, a piosenki takie jak Chory na wszystko manifestami rozczarowania rzeczywistością”.

Jak się czujecie, mając swój manifest? Zresztą jak na deklaracje rozczarowania rzeczywistością i niezgody na nią, piosenki Grabaża podejrzanie często goszczą na antenie wielu rozgłośni radiowych. Szczególną karierę zrobił kawałek Żyję w kraju z bezkompromisowym, kontrowersyjnym refrenem „Żyję w kraju, w którym wszyscy chcą mnie zrobić w chuja/ za moją kasę” (przy okazji – polecam oficjalny teledysk, zapewne celowo utrzymany w estetyce osiedlowego wideo z wczesnych lat 90.). Postanowiłam przyjrzeć mu się bliżej i sprawdzić, o czym właściwie śpiewa poeta? „Mieszkam w teczce tekturowej/ mole chodzą mi po głowie” – czy tu może chodzić o teczki tajnych współpracowników? Jak wiadomo – bo sam chętnie o tym opowiada – w mrocznych latach 80. Grabaż był kuszony przez tajne służby: „Przyszedł dzielnicowy do chaty, mnie nie było w domu i spytał, czy Krzysztof nie byłby zainteresowany pracą w wiadomych strukturach. Jak wróciłem do domu i moja matka mi to opowiedziała, to powiedziałem, że jeszcze raz go przyjmie, to moja noga więcej tu nie postanie”. Czyżby więc w tekście piosenki przebijała dyskretna nuta kombatanctwa? Na to wskazywałyby dalsze słowa: „Mieszkam w teczce tekturowej/ Jak mnie otworzysz, to się dowiesz jak/ Topi się w wymiotach gorzkie słowo patriota”. Hm, więc sprzeciw wobec lustracji, przy jednoczesnym podkreśleniu, że gdyby mi coś zaproponowali, to moja noga… itd. Odniesienia do bieżących wydarzeń aż nazbyt oczywiste: „Nie otwieram tym baranom nawet po szóstej rano” (CBŚ mówimy nie). „Bywasz piekącym jadem trollów/ Na internetowym forum/ Vivat Polonia frustrata! Vivat Dąs Psychopata!/ Jam nieudacznik grafoman i śmieć/ Tylko ty możesz być bogiem – na wszystkich podnosisz nogę i/ Załatwiasz tę sprawę jak pies”. Wyczuwam lekko protekcjonalny stosunek do internautów. No, ale podobno protekcjonalność to nie pogarda.

3. Chamstwo, wręcz grubiaństwo

Jeszcze jeden wątek, związany z niemiłosiernie eksploatowaną ostatnio w radiu piosenką I can’t get no gratisfaction.  W pewnym sensie rozwija ona motyw internetowych trollów, który pojawiał się już w tekstach Grabaża. Całość napisana jest przeciwko internetowym hejterom, i to jest raczej jasne i nie wymaga tłumaczenia. Można załapać już przy drugim przesłuchaniu. Dlatego skupię się na tym fragmencie, który zdaje się wielu fanom Strachów umyka, a szkoda, bo może jakby się w niego wsłuchali, przewartościowaliby swój stosunek do zespołu. „Wszystko powinno być za darmo/ Książki, teatr i płyty […]/ I niech Judasz Iskariota/ Mieszka odtąd na banknotach/ W sześciopakach/ Ha ha”. Jeśli się nie mylę, Grabaż stosuje tu dosyć czytelną figurę ironii, reprezentując poglądy swoich „fanów” (ujmuję w cudzysłów, bo z tego co mówi w wywiadach, dla niego fani to ci, którzy płyty kupują, a nie ściągają). „Chamskie zwykłe ściąganie muzyki jest dla mnie słabe – oznajmia wokalista Strachów. – Mam wielki szacunek, graniczący z miłością, do ludzi, którzy kupują nasze płyty”. I co? Ciekawa jestem reakcji na te słowa tych 19-latków, którym wydaje się, że Strachy na Lachy to prawdziwy, nieokiełznany punk rock, a Grabaża mają za postać legendarną. Czy zdają sobie sprawę, że ich idol uważa ich za chamów? Teraz poważnie – dla mnie takie podejście niektórych artystów do sprawy jest „kompletnie konkretnie bez sensu”. Gdybyśmy mieli wyrastać tylko na muzyce tych wykonawców, na których płyty było nas stać, bylibyśmy dzisiaj muzycznymi analfabetami. Kaman! Trochę realizmu, trochę mniej frustracji. A może to Grabaż ma za duże ciśnienie na kasę, za dużo gra koncertów, za dużo czyta o sobie w Internecie i to wszystko ryje mu beret? Może kocyk jest za śliski?

4. Pan Poeta

Wiadomo, „nie samą fantastyką człowiek żyje, czytam też np. poezję. Właśnie wyszły Wiersze Krzysztofa Grabowskiego”. Brzmi trochę jak znana reklama „Teletygodnia”, w której Adam Małysz radośnie oznajmiał: „I poczytać co jest!”. Tymczasem to autentyczna historia, znaleziona na jakimś blogu.

Pierwszą książkę z tekstami wydał Grabaż już w 1994 r. u Dunina, później wyszło wznowienie, w 2008 r. właśnie wspomniane Wiersze. A w tym roku, w zasadzie przed paroma dniami, Na skrzyżowaniu słów, wybór 33 piosenek wydało – o zgrozo! – Biuro Literackie. Obrazu rozpaczy dopełnia fakt, że – jak podejrzewam – we wszystkich tych książkach mamy w większości te same, „najsłynniejsze” teksty. A Grabaż ze swoimi Strachami wystąpi nawet w tym roku na Porcie Literackim. No i co, robaczki? Napisać 30 tekstów, które będą przedrukowywane i wznawiane co kilka lat, to nie lada sztuka. Trzeba być prawdziwym poetą. Albo wyczuć dramatyczną sytuację na polskim rynku wydawniczym – zwł. jeśli chodzi o wydawanie czegoś tak niepopularnego, jak poezja. Grabaż sprzedaje swoje naiwne historyjki jako wiersze, słuchacze i czytelnicy czują się „uwzniośleni”, a wydawcy kasują pieniążki. Hell, yeah!

I jeszcze słówko od samego Grabaża (z wypowiedzi o najnowszej płycie !TO!): „Nie ma w nich wiele poezji, są to tylko zwykłe teksty piosenek. Chciałem napisać taką płytę – nie napinałem się, żeby pisać poezję. Chociaż kilku gości, którzy słyszeli tę płytę, mówi, że to wciąż poezja jest”.

Źródła:

M. Lizut, Punk Rock Later, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2003
http://www.zw.com.pl/artykul/526115.html

http://www.biuroliterackie.pl/biuro/biuro?site=1A0&news_ID=2013-03-14