„Czasem czytam, a czasem nie – odpowiada Michał Witkowski na pytanie, czy czyta swoich kolegów. – Niektórzy już się tak powtarzają, że nie mogę po raz kolejny czytać tego samego. Mało jest odkryć, w ogóle prawie nie piszą roczniki 80. i 90. Trochę to straszne, bo czym tu się inspirować? Tym, co robią za granicą, tylko. Szkoda”. To przy okazji wywiadów z pisarzami, którzy według „Wyborczej” mają największe szanse na Nobla w 2040. Nie pytajcie, dlaczego właśnie w 2040, ale jest to zapewne podyktowane jakimś zawiłym równaniem rachunku prawdopodobieństwa. Choć ostatnio w tramwaju usłyszałam, że probabilistyka to nie matematyka. Ale w końcu – who cares? Chodzi o coś innego. Oczywiście niesamowicie mnie cieszy, że aż na drugim miejscu znalazł się Ignacy Karpowicz, pierwsze miejsce dla Masłowskiej to z kolei oczywista oczywistość, ale ja lubię dziewczynę, więc nie mam z tym problemu. Czego niestety nie mogę powiedzieć o obecności w tej dziesiątce Mikołaja Łozińskiego, laureata najbardziej pomyłkowych Kościelskich ever. Łoziński out!
„Czasem przymierzam się do myśli, że może nic nie być poza materią, biologią, reakcjami chemicznymi i mój umysł tego po prostu nie kupuje” – to już Masłowska. Jest jeszcze o przeklinaniu, niedorozwoju fabularnym (to jest takie coś, że jak oglądasz film, to już w drugiej minucie pytasz: „Ale po co on tam poszedł?”, na co twój starszy brat albo aktualny chłopak syczy: „Oglądaj!” – i tak przez cały seans), kościele, wychowywaniu dzieci. Masłowska staje się konserwatystką!
Sieniewicz: „»Podoba« w Polsce rymuje się chyba tylko z «przyroda«”.
Vardze natomiast chyba trochę nie w smak, że na Nobla zdaniem „Gazety” mają szanse tylko czterdziestolatkowie lub od nich młodsi, wszak wśród pięćdziesięciolatków jest tyle słynnych nazwisk – ale ja to akurat uważam za pozytywny objaw. Precz z dyktaturą roczników 60.! Dyskusyjny jest rzecz jasna skład tej pierwszej dziesiątki (nie ma choćby Żulczyka), ale ogólnie pomysł zestawienia i cyklu wywiadów promujących czytanie oceniam in plus. Tylko – dlaczego ci wszyscy pisarze są tacy lewicowi? Takie mają poglądy dziwnie zbieżne z „Gazetą”? No, może oprócz Masłowskiej. I Dehnela. Nawet Karpowicz mówi o „prawicolach” (tak, właśnie tak – to zbitek od „prawicowiec” i „kibol”). Wszyscy tak nie lubią tych okropnych polityków, lubią za to Żydów, geje, lesbijki, stare i brzydkie kobiety, ateistów, rowerzystów i truskawki. A wypromowana przy okazji strona „Nie czytasz? Nie idę z tobą do łóżka!” ma już ponad 5000 fanów na Facebooku. Myślę, że możecie wśród nich znaleźć sporo najfajniejszych dziewczyn i chłopaków w mieście (z Krakowa dochodzą sygnały, że Wrocław jest jednak bardziej hipsterski). Codziennie nowe powody pozwalające mi się cieszyć, że nie posiadam Facebooka (jest to oczywiście głęboko przemyślany i starannie rozegrany element mojej strategii autokreacyjnej). Ech.