The cruellest month

W kwietniu chcę mieć 10 lat, czarne lakierki z kokardką i zaraz po szkole grać z Kamilą w gumę do upadłego. Pisać wypracowanie – ciąg dalszy powieści Ten obcy i wyciągać z szafy koronkowe rękawiczki od komunii za każdym razem, kiedy mi smutno. Cieszyć się tym upiornie ostrym słońcem i przenikliwie zimnym wiatrem. Chodzić w czarnych legginsach z lycry i różowej bluzie z Myszką Miki. I żeby z całego świata istniała tylko droga ze szkoły do domu, ta dziura w siatce, przez którą wchodziło się na kartingi, obce bloki osiedla i moja wąska ulica bez cienia.

Jeszcze żeby jedzenie nie smakowało jak wióry, tylko jak bułka z masłem i szynką, którą mama podawała mi przez okno prosto z kuchni; żebym nie czuła się tak rozpaczliwie sama, tępo wpatrując się w monitor, śledząc te wspaniałe obrazki z życia obcych ludzi, na których wszyscy się śmieją, chwalą pierścionkami zaręczynowymi, różowymi bobasami albo tym, co zjedli na śniadanie.

Może wtedy nikt by nie mówił, jak negatywną osobą jestem i że sama przyciągam te wszystkie złe rzeczy, które się dzieją, a nawet gdyby, to nie miałoby to żadnego znaczenia dla mnie 10-letniej, zatrzymanej w samym środku chłodnego, słonecznego kwietnia.

Najokrutniejszy miesiąc to kwiecień. Wywodzi
Z nieżywej ziemi łodygi bzu, miesza
Pamięć i pożądanie, podnieca
Gnuśne korzenie sypiąc ciepły deszcz.
Zima nas otulała i kryła
Ziemię śniegiem łaskawym, karmiła
Maleńkie życie strawą suchych kłączy […]

T.S. Eliot, „The Waste Land”

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *