(Popatrzcie na Coxona)
Gorączka wreszcie spadła. Śniło mi się, że mieszkam w średniowiecznym zamku na wzgórzu, ale takim przebudowanym, pełnym jakichś dziwnych zakamarków i współczesnych dobudówek. Wejścia do pokoi znajdują się w najmniej spodziewanych miejscach, np. mój pokój jest na strychu i żeby się tam dostać, trzeba wejść po wysokiej, chwiejącej się drabinie, a potem przejść przez niewielką dziurę w suficie. Ściany są z kamienia i nie ma ogrzewania, a ja ciągle się gubię w tej dziwacznej plątaninie pokoi, komnat, korytarzy i schodów. (I nie, nie czytałam ostatnio Kafki).
(Albarn to jest jednak aktor. Ale jak ładnie śpiewa). Z całego “The Magic Whip” zostały mi tylko te dwie piosenki. I nieuchronność straty.
Ale to przecież nie Kawka. To Rowling 😀
W sumie:)