Odkąd zamknęli świat, a po pustych ulicach walają się wyłącznie niesione wiatrem i nikomu niepotrzebne jednorazowe rękawiczki, jest mi psychicznie ciężej. Zupełnie jakby w sam środek rozgorączkowanej, wieloosobowej sceny, odgrywanej u progu budzącej się do życia wiosny, weszło jakieś ogromne, kudłate zwierzę z transparentem: „Zamknięte!!! Zamykamy!! Wychodzić!”. A wszyscy – oszołomieni i potulni jednocześnie – dali się wyprowadzić.
Teraz miasto wraca w posiadanie ogromnych, czarnych gawronów, szczuropodobnych, porośniętych brudem gołębi i zwykle ślamazarnych żebraków, którzy tymczasem stali się wyjątkowo natarczywi. Świat skurczył się do kwadratu mieszkania, drogi pod Biedronkę i do bankomatu. I nawet podejmowane przez nielicznych, nieśmiałe próby spacerów kończą się gdzieś pomiędzy odbiorem obiadu w styropianowym pudełku a stanięciem w kolejce pod pocztą. Nagle wszystko zostało zmuszone, żeby mieć cel, strukturę i nie trwać zbyt długo. I złapałam się na tym, że wychodząc jak zwykle, żeby powłóczyć się bez celu, odruchowo go szukam, grzebiąc w torebce za papierosami. Dezynfekując bez przekonania ręce w Biedronce, kupuję zapalniczkę i triumfalnie wychodzę! Już mam po co iść; po drodze fantazjuję, jak z zapałem opowiadam napotkanym patrolom policji o tym, gdzie i po co. To jest przecież życiowa konieczność! Przymus! Jaka to historia, jak mi się to udało, znaleźć powód, poczuć sens.
Każdy krok jest jednak jak stąpanie po polu minowym: za witrynami kawiarń zatknięte wymięte kartki z nabazgranymi hasłami „nieczynne”, „do odwołania”; puste przystanki straszące hasztagiem: zostanwdomu; jazgoczące tramwaje, oznajmujące tubalnym nagle głosem, że jadą na Oporów; niepotrzebne nikomu zielone światła na skrzyżowaniach i zupełnie niesamowita nadmiarowość miejsc parkingowych w ścisłym centrum.
Chyba nigdzie nie czułam się bardziej samotna niż w tym miejscu, w tym czasie, próbując się odnaleźć w tej nowej (hasztag: postapokaliptyczny) rzeczywistości, którą z całych sił staram się zignorować. Tak jak to zwierzę, które bez uprzedzenia wyłączyło mój świat.