Leave the hipsters alone!

Oni sami tego nie zrobią, więc niech będzie, że ja się upominam o ich prawa. Zostawcie hipsterów w spokoju!

Kaja Malanowska pisała o nich ciepło, lekko drwiąco, ale z sympatią. Ona też jest autorką najprostszej definicji hipstera (można zrobić znajomym test): otóż hipster to człowiek, który na pytanie „Czym się zajmujesz?” odpowiada: „Wiesz, robię teraz taki projekt”. Ale już Sankowski – pisząc o tegorocznym Offie – jedzie po nich jak po burych psach i sukach – że nie są prawdziwą alternatywą, tylko udawaną, a Marta Sawicka-Danielak (znana ze swej bezkompromisowości i wyrazistych ocen krytyczka, obecnie w „Bluszczu”, kiedyś we „Wprost”, słowem – taka trochę gorsza Magda Miecznicka) nabija się z ich pseudointelektualizmu („Dzisiejszy hipster, jak wszystko dzisiaj, jest gorszego sortu niż jego protoplaści z epoki bepopu czy bitników. Dlatego jest ich tu szczęśliwie niewielu (w przeciwieństwie do Warszawy), ale już zdążyli zahaczyć o Ambasadę Śledzia, głównie po to, by poudawać bohemę (pierwszoplanowe zajęcie hipstera) i poobrażać zgromadzonych w lokalu pisarzy”). Dodam tylko, że Ambasada Śledzia to ostatni kultowy krakowski lokal, gdzie bywa i Świetlicki, i Krynicki, i Zagajewski (swoją drogą, ciekawe zestawienie). Z tekstu Marty w sierpniowym „Bluszczu” można wysnuć (a wręcz trudno nie wysnuć, powiedziałabym) prosty wniosek – są w Ambasadzie Śledzia stali bywalcy, którzy są prawdziwą bohemą, a zaglądają do niej wstrętni hipsterzy, którzy bohemę tylko udają: „Przesiadują w bibliotece na Rajskiej (brak im funduszy na ksero, więc z siedzenia w czytelni uczynili lans), a wieczorami wyrywają licealistki na cytaty z Baumana czy Baudrillarda”. Zgroza! Fuj, fuj! Jak oni mogą, doprawdy! Paskudy!

Upominam się więc. Zostawcie ich! Niech sobie będą trochę przestylizowani, lekko śmieszni w swojej „pogardzie dla komercji”, ale co tam! Jeśli ze snobizmu zawyżają średnią czytania w Polsce i stanowią publiczność ambitniejszych festiwali filmowych, muzycznych czy jakichkolwiek innych – to dobrze. Mniejsza, że nie zawsze wszystko rozumieją. Prawdziwi intelektualiści też nie zawsze wszystko rozumieją, co nie, Marta? Na przykład ostatni tomik Pasewicza („Od wielu dni nie potrafię napisać tej recenzji. Pisząc, nieludzko się męczę. Podoba mi się, ale nie umiem powiedzieć nic poza tym”). Dajcie im żyć. Zrozumcie ich – jak Jacek Dehnel (pierwszy hipster wśród poetów):

Gdzieśmy zstąpili, listku, leszczynowa witko,
oposku, królewiczu, myszko, pyszczku, słonko,
w tych płaszczykach z Harrodsa i butach na miarę,
zamszowych rękawiczkach, szalikach z okładki?
Czy przecena w Ikei tłumaczy ten krok?

Potem na krótko inny wymiar: chrom i drewno,
przepierzone fantomy domów, gdzie szeregiem
stoją kolejne kuchnie, łazienki, sypialnie,
rozległe scenografie rodzinnego szczęścia,
gdzie trwa, od wejść po kasy, dobór dobrych dóbr.

(II z cyklu Przez most i dalej z tomiku Brzytwa okamgnienia)

A poza tym to przyznajcie, że zazdrościcie im fajnych ubrań i kasy na nie.