Jaś Kapela Superstar

„Jaś Kapela to lewicowy poeta, który popularność zbudował nie dzięki twórczości, lecz pomimo niej, bo znacznie bardziej woli poetykę skandalu. Czy kiedyś dorośnie i stanie się Janem?” – czytamy w tekście Jakuba Kowalskiego zamieszczonym w sobotnim „Plusie Minusie” (całość dostępna tutaj). Dalej jest jeszcze lepiej, a w tekście piętrzą się protekcjonalne stwierdzenia w stylu „Trudno to wszystko zrozumieć również rodzonej matce – Teresie Kapeli” [o udziale Jasia w marszu szmat] czy „Krzysztof Masłoń, recenzujący książki dla Plusa Minusa, mówi, że słyszał o [Kapeli] rzeczy jak najgorsze”. Jakie to rzeczy, autor artykułu niestety nie zdradza.

Zwróciłam uwagę na tekst Kowalskiego, spodziewając się, że dostanę lekko żartobliwą (tytuł: „Skandaliki Jasia Kapeli”) analizę obecności i sposobów funkcjonowania Jasia Kapeli w mediach w ostatnim czasie (obecności, której zresztą sama specjalnie nie śledzę, ponieważ estetyka „pornografii wewnętrznej” i żenady, którą wybrał i konsekwentnie uprawia Jasiu, jest dla mnie na dłuższą metę nie do zniesienia). Tymczasem dostałam przedziwny zlepek cytatów, okraszony uwagami autora w stylu przywołanych wyżej, z dominującym przesłaniem: „Czy Jaś kiedyś dorośnie?”.

Jestem szczerze zdumiona, jak tak słaby tekst mógł się ukazać właśnie w „Plusie Minusie”, który zazwyczaj trzyma poziom i utrzymuje dziennikarskie standardy, o ile dzisiaj w ogóle można jeszcze mówić o czymś takim. Od wczoraj nie mogę się nadziwić, jak można napisać tekst, w którym w pierwszym zdaniu stawia się tezę, że ktoś jest „lewicowym poetą”, po czym nie wspomina się ani słowem o poezji, skupiając się jedynie na ośmieszaniu bohatera i przekonywaniu czytelnika, że Jaś i wszystko, co robi, jest „fe”, „żenujące”, „niedorosłe” itp.

Aby potwierdzić swoje głębokie rozpoznania, autor przywołuje nie tylko wypowiedzi matki poety (jak powszechnie wiadomo, od wielu lat mającej z synem konflikt na podłożu światopoglądowym – Jaś jest w zespole „Krytyki Politycznej”, jego matka to działaczka Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus”, którą to zresztą sytuację sama wykorzystuje do nagłośnienia swoich działań, udzielając licznych wywiadów, m.in. „Wysokim Obcasom”, w których opowiada, jak bardzo nie rozumie, co się stało jej synowi pod wpływem tego niedobrego Sławka Sierakowskiego), ale także Rafała Ziemkiewicza (którego też trudno podejrzewać o bezstronność, skoro sam jest jedną z najczęściej atakowanych przez Kapelę w felietonach osób publicznych) czy Macieja Jakubowiaka z Dwutygodnika (jedyny sensowny głos, ale dotyczący tylko ostatniej książki Kapeli pt. Dobry troll – Jakubowiak ocenia ją jako „pospolite grafomaństwo”). Czy naprawdę Kowalski nie znalazł nikogo więcej, kto chciałby się o twórczości Jasia wypowiedzieć? A może – o zgrozo – Kowalski nie wie, że zanim Jaś stał się „lewicowym skandalistą” i zaczął „płodzić kąśliwe felietony” na zlecenie „Krytyki Politycznej”, wydał dwa całkiem dobre tomiki wierszy (bardzo dobra Reklama i słabsze, choć ciekawe, Życie na gorąco)? Bo przecież gdyby wiedział, rzetelność dziennikarska nakazywałaby przynajmniej o tym wspomnieć… Ale może jestem naiwna.

Kuriozalności całej sytuacji dodaje fakt, że Kowalski okrasił swój tekst cytatami z piosenki Bajka o głupim Jasiu Jacka Kaczmarskiego. Domyślam się, że miał to być taki sprytny zabieg intertekstualny, ale niestety autor trafił kulą w płot, bo ani piosenka Kaczmarskiego (rymy proste typu „cal – dal”), ani cała estetyka, jakiej jest on symbolem (z pewnością byłabym w stanie znaleźć wśród krytyków co najmniej kilka osób, które nazwałyby jego utwory „pospolitą grafomanią”) ma się nijak do Jasia Kapeli i jego twórczości i działalności. Podstawową figurą bowiem, którą stosuje Kapela w swoich tekstach, jest ironia – i to zwykle w najprostszym, antyfrastycznym wariancie, czyli wtedy, gdy właściwy sens wypowiedzi stanowi przeciwieństwo jej sensu dosłownego. Kiedy więc Kapela pisze w liście do Borysa Szyca: „Chciałem przeprosić wszystkich, których uraziłem i skrzywdziłem swoimi słowami. Mam nadzieję, że moja głupota nie będzie miała negatywnych konsekwencji dla pana Szyca, którego talent aktorski szczerze podziwiam. Jestem sobą zażenowany”, to z jednej strony: tak – jest sobą zażenowany, ale z drugiej: rozgrywa tę sytuację tak, jakby on sam był osobą, która najlepiej się tutaj bawi. Kapela powiedział zresztą kiedyś w wywiadzie: „Dystans to jedna z moich głównych cech. W moich wierszach są niektóre wzruszenia, które są, jakby… nielegalne. To jest już ta granica kiczu i żenady w obnażaniu samego siebie, to już jest jakaś pornografia wewnętrzna. Jak czytam niektóre moje wiersze, to czuję się zawstydzony, jak dużo pokazałem. Ale uważam, że to jest bardzo potrzebne, mówić o takich rzeczach, które są praktycznie pornografią. To jest dla mnie dziwne i potrzebne jednocześnie – że piszę, ogarniam siebie, ogarniam świat”. Kowalski, jak się zdaje, przeoczył istotny fakt – samoświadomość podmiotu, który dokonuje autokreacji – czy to w literaturze, czy kształtując swoją obecność w mediach.

Wreszcie ostatnia uwaga – Kowalski w swoim tekście uparcie tytułuje Kapelę „Panem Janem”, jakby nie mogąc pogodzić się z tym, że ten wybrał sobie zdrobniałą wersję imienia i z nią funkcjonuje w obiegu medialnym, literackim (okładki książek, felietony, media społecznościowe itd.). Zabieg ten nie jest nowy (wystarczy wspomnieć Tomka Tryznę, Darka Foksa czy Tomka Lipińskiego), ale jeśli już autor się nań decyduje, zapewne ma ku temu powody. Dziwne, że Kowalskiemu tak bardzo przeszkadza domniemana „niedojrzałość” Kapeli, która wyraża się wg niego właśnie w owych „skandalikach” i zdrobniałej wersji imienia, że aż musi ją zanegować i wyśmiać, w dodatku z pozycji wyższościowych (jak się domyślam – z poziomu swojej własnej, już szczęśliwie osiągniętej, dojrzałości). Po co w ogóle brać się za pisanie tekstu o kimś, do kogo czuje się pogardę? Chyba tylko po to, żeby samemu poczuć się lepiej.

Na koniec – dla tych, co nie znają – jeden z wierszy Kapeli z pierwszego tomu (2005). Może i Pan Jakub Kowalski przeczyta.

 

ostatecznie czujemy się dobrze

albo źle. ostatecznie siedzimy albo gdzieś idziemy.

wczoraj krzyczałem że jestem pieprzonym bogiem

dzisiaj z trudem przechodzi mi przez gardło

poproszę piętnaście deko goudy giżycko.

koleżanka lesbijka przy bliższym kontakcie

okazała się jednak być bi. co można uznać za sukces

lecz również za zdradę stanu. bo przecież chodzi o to

żeby był ktoś

z kim się nie. coś z czym się nie. tak

naprawdę to tak

nie uważam. przecież to ja jestem tym kimś

czymś. każdy by się skusił.

 

(abstrahując od żartów z tomiku Reklama)